Erling Haaland – wyjątkowy piłkarz wychowany w wyjątkowym klubie

Jeden rocznik z 12-tysięcznego miasteczka Bryne dał aż 5 reprezentantów kraju. W tym roczniku 39 chłopców i jedna dziewczyna. Pierwszej selekcji poddano ich dopiero, kiedy mieli 15 lat.

Traf chciał, że dzień po tym, jak przetłumaczyłem z niderlandzkiego artykuł o AIKu, trafiłem na kolejny tekst, którym chciałem się z Wami podzielić. Tym razem jest to miks tłumaczenia dwóch norweskich artykułów (i jednego ze Sky Sports), które opisują klub, w którym swoje pierwsze kroki stawiał Erling Haaland.


5 reprezentantów z jednego rocznika

Haaland grał do 16 roku życia dla macierzystego klubu Bryne. Jego rocznik dał 5 reprezentantów Norwegii a co ciekawe w ciągu 12 lat żaden z 40 chłopców z drużyny nie zrezgynował z grania w piłkę.

– To dość wyjątkowe, że tak wielu z nich jest dobrych, podczas gdy z badań wynika, że tylko 0,3% powinno kończyć jako zawodowcy. Według statystyk powinno też odpaść około 50% chłopców To dość wyjątkowe, że Bryne zatrzymała wszystkich z tego rocznika, mówi Marius Johnsen. Były najlepszy gracz z 7 meczami w reprezentacji przeprowadził badania na temat rocznika Haalanda.

Cofnijmy się do 3 października zeszłego roku. Po 57 minutach na Anfield, Haaland wchodzi na boisko w meczu Salzburg – Liverpool. Po zaledwie trzech minutach strzela gola na 3-3.

Haaland bierze ręce do uszu i wykonuje gesty w kierunku trybuny.

– Skupiłem się na znalezieniu chłopaków z Bryne wśród kibiców Salzburga, Haaland powiedział Nettavisen po meczu, który Salzburg ostatecznie przegrał 4-3.

– Pomachał do ośmiu kumpli. Połowa z nich to topowi zawodnicy, a połowa z szerokiej kadry w Bryne, gdy mieli 15 lat, mówi Alf-Ingve Berntsen, który trenował Haalanda przez 10 lat.

– To nie było tak, że najlepsi piłkarze kumplowali się tylko ze sobą. Najlepszy przyjaciel Erlinga akurat był w drugiej drużynie. Ale nie miało to znaczenia, w jakiej drużynie grałeś. To wszystko było naturalne, mówi Tord Salte – zawodnik Wikingów, który dorastał wraz z Haalandem i ma na koncie 47 meczów w młodzieżowych reprezentacjach Norwegii.

W zeszłym roku praca magisterska Johnsona otrzymała najwyższą ocenę A na Uniwersytecie Agder. Jej motto brzmiało tak, jak nazwa projektu Alf-Ingve Berntsen’a:

„Jak najwięcej, jak najdłużej, jak najlepiej”

Pewnie w każdym innym klubie, w którym tak jak u nas niektórym rodzicom zdarza się być trenerami, na etapie 13 lat nastąpiłby etap selekcji. Chłopcy by nie trenowali razem, więc kumpelskie relacje też by pewnie osłabły. Ale my trzymaliśmy ich razem. W piłce nożnej bardzo ważny jest też aspekt społeczny i tutaj było to szczególnie widać, mówi Alf-Ingve Berntsen – brat trenera Wikingów Bjarne Berntsena.

Po raz pierwszy dowiedział się o obecnej gwieździe Borussia Dortmund, kiedy tata Erlinga – Alfie Haaland przyjechał i zapytał, czy 5-latek może uczestniczyć w rozgrywkach halowej piłki nożnej. Mały Erling rozpoczął od wbicia dwóch bramek przeciwko rok starszym chłopcom.

To był powód, dla którego Haaland – urodzony 21 lipca 2000 roku – stał się częścią rocznika Bryne’a z 1999 roku. Sam Berntsen miał tam dwóch synów. Bliźniacy byli zdenerwowani, gdy zamiast być w pierwszym meczu, ich ojciec musiał prowadzić Klepp w meczu drugiej ligi w Bergen.

Berntsen postanowił odpuścić dorosłą piłkę i zacząć trenować ten gang chłopaków przez kolejny rok. Było ich dużo więcej. Trenował rocznik 99 przez kilka kolejnych lat z czego większość zupełnie za darmo.

– Spędziłem na tym 10-12 lat, mówi Berntsen, który był także nauczycielem WF w lliceum od 26 lat.

17 września ubiegłego roku był z uczniami na biwaku Evje w Agder. Nagle telefon zaczął dzwonić. Erling Braut Haaland zadebiutował w Lidze Mistrzów z trzema bramkami przeciwko Genk. Od tego czasu zainteresowanie backgroundem Erlinga nagle wzrosło. Berntsen zaczął udzielać wywiadów dziennikarzom z całego świata. 

Wyjątkowa ekipa

Haaland strzelał w dzieciństwie, a później w młodości dla Bryne, drużyn dzielnicowych, drużyn obwodów i ogólnie we wszystkich, do których go powoływano.. Berntsen uważa, że byłby dobry niezależnie od tego, czy grałby na Saharze, Biegunie Północnem czy w Bryne. Ale to już chyba nie przypadek, że rocznik 1999 z Bryne dał reprezenacji Norwegii: Torda Salte, Adriana Berntsena, Andreasa Uelanda i jedyną dziewczynę z drużyny, Andreę Norheim.

Kiedy Erling Braut Haaland miał 15 lat, Berntsen zabrał wszystkich 40 zawodników do Oslo. W finale turnieju pokazał zarówno w teorii jak i w praktyce, że dbał o całą drużynę.

Wtedy spotkał się z dużym sceptycyzmem ze strony innych trenerów.

– Wielu myślało, że rujnujemy szanse najlepszych, zabierając tak wielu zawodników. Mówili, że to nie może trwać dalej. Byłoby fajnie wrócić teraz do tych samych miejsc i zpaytać ich o zdanie, mówi Berntsen

– Byliśmy bardzo dobrą ekipą i mieliśmy dobrych trenerów. Nie było nic złego w tym układzie, mówi kumpel Haalanda Tord Salte. W wieku 16 lat został zawodnikiem akademii w Lyonie. Jako 20-latek zawodnik wygrał puchar Norwegii z Vikingiem w zeszłym sezonie.

Tord Salte

– Każdego dnia wszyscy trenowali o tej samej porze – Salte mówi Sky Sports. Rozdzielili nas na mecze, ale zasada była taka, że wszyscy jesteśmy równi. To popchnęło nas wszystkich. Najlepsi z nas stali się dobrzy, a nawet najgorsi znacznie lepsi, bo mieli lepszą jakość i dobrych trenerów wokół siebie. W końcu, mieliśmy bardzo duży skład dobrych zawodników.

Dynamika wzmocniła też grupę jako kolektyw. Ich silne więzi pomogły im na boisku ale też spajały ich poza nim.

Wszyscy byliśmy wielkimi przyjaciółmi – mówi Salte. Mój brat grał również w Bryne, ale w jego grupie wiekowej pierwsza drużyna była zarozumiała i nie rozmawiała z tymi, którzy byli w drugiej drużynie, ponieważ nie trenowali razem i czuli się lepiej.

U nas, za każdym razem, gdy był mecz drugiej drużyny, reszta z nas szła i oglądała mecz. Jeśli oni wygrali, wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi.

Berntsen dodaje: „Duże znaczenie miało też to, że oprócz treningu, dużo razem grali. W weekendy spotykali się w krytej sali w mieście i grali razem przez wiele godzin bez nas, dorosłych. To jest jak uliczny futbol, który masz w Anglii. Można to porównać do tego. Zarówno dobrzy jak i słabi grają razem w każdą sobotę i niedzielę.”

Jærhallen w Bryne

Haaland uważa, że ten klimat pozwolił utrzymać go przy ziemi. „Przyczynił się do tego, że nie myślałem, że jestem czymś wyjątkowym.”

Jak trenowano w Bryne?

Berntsen uważa, że najważniejszą rzeczą było włączenie wszystkich zawodników do drużyny i uniknięcie selekcji.

– Ale nigdy nie było żadnego niańczenia, mówi Marius Johnsen, który w swoich badaniach przeprowadził wywiady z czterema zawodnikami, czterema rodzicami i dwoma trenerami.

– Jak kogoś kopnąłeś, dostawałeś ostrzeżenie. Jeśli zrobiłeś to jeszcze raz, musiałeś siedzieć z boku przez resztę treningu. Następnym razem już pamiętałeś o tym, by się opanować – mówi Alf-Ingve Berntsen.

Na każdym treningu było także 3-4 innych trenerów. Kilku z nich – jak Leif Rune Salte, Roger Eskeland i Stig Norheim – miało nawet doświadczenia z gry na najwyższym poziomie.

Kiedy 39 chłopców i jedna dziewczynka mieli od 8 do 9 lat, mieli tylko jedną sesję treningową w tygodniu. Zarówno Berntsen jak i Johnsen zaznaczają, że Bryne w weekendy obiekty były otwarte i w całkowitej gotowości do gry w piłkę nożną od rana do nocy. Erling i przyjaciele trenowali swobodnie przez wiele godzin po godzinach.

Kapitan drużyny narodowej U19 Tord Salte dobrze pamięta, jak bardzo podobało mu się dzieciństwo w tym środowisku.

Nie ma wątpliwości, że wiele zyskał dorastając akurat w Bryne gdzie i widzi, że to wyjątkowe, że tak wielu z ich rocznika udało się dotrzeć do reprezentacji Norwegii.

Soboty z kumplami na boisku

Sam Erling Haaland w tym upatruje sukcesów jego rocznika:

–  Przede wszystkim mieliśmy do dyspozycji halę dostępną 365 dni w roku i wspólnie dużo trenowaliśmy. W każdą sobotę po prostu przychodziliśmy, bo wiedzieliśmy, że spotkamy tam dziesięciu innych kumpli. Potem bawiliśmy się, graliśmy w piłkę i znowu bawiliśmy się.

– Trudno jest odpowiedzieć na to, co się stało, ale zawsze byliśmy grupą, która zbierała się w każdy weekend i grała razem w piłkę nożną w Bryne. Robiliśmy to wszystko, dorastając.

Kiedy drużyna doszła do gier po jedenastu, Bryne miało 2 drużyny w elitarnej dywizji Rogaland Football Circuit a trzecia drużyna grała w 2. dywizji. Berntsen chciał zająć się jak największą liczbą osób. Widział, że talent Erlinga Brauta Haalanda jest oczywisty, ale tak już nie było w przypadku pozostałych.

Problemy z selekcją

– Nie prowadziliśmy selekcji 13-latków. Wielu to robi. Jestem trenerem UEFA, mam też sporą wiedzę o fizjologii, ale nie potrafiłem ocenić kto może być najlepszy. Jak więc mniej wykwalifikowani trenerzy mają dokonywać takich wyborów?

– Jeżeli masz 40 zawodników i dasz 14 do pierwszej drużyny, 13 do drugiej i 13 do trzeciej, to pewnie wtedy pierwsza drużyna dostaje dobrych trenerów, trenerów, którzy są średni masz w drużynie drugiej, i trenerów, którzy nie lubią piłki nożnej masz w drużynie trzeciej. Zanim się obejrzysz to trzecia drużyna się wykruszy, w ciągu jednego lub dwóch sezonów to samo dzieje się z drugą drużyną. Wtedy zostaje ci 14 z 40 zawodników – a z nich 5-6 często traci w pewnym momencie iskrę. Gdy zaczynasz grać w juniorach nagle okazuje się, że masz za mało zawodników. Zdarza się to tak często.

Aby dodatkowo bodźcować Haalanda i resztę wielkich talentów, Bryne dwa razy w roku uczestniczył w elitarnych turniejach. To był ważny punkt odniesienia. Był jeździł również z elitarną drużyną Fyllingsdalen do Włoch, aby zagrać z takimi klubami jak Juventus i Atlético Madrid.

Bryne nie zależało na wygranej w mistrzostwach regionu

Kiedy Erling Braut Haaland miał 13 lat, inna drużyna z Bryne została mistrzem regionu w Rogaland.

– Tej nocy dostałem trzy telefony z różnych klubów z pytaniem, czy jesteśmy pewni naszej drogi. Ale nie obchodziły nas tytuły. Mieliśmy 28 zawodników, którzy zagrali w ważnym meczu.

Zawodnicy sami zrobili selekcję

Kiedy zawodnicy mieli 15 lat, mieli do wyboru dwie ścieżki: elitarną (trening cztery razy w tygodniu + mecz) i standardowy (dwa treningi + mecz). Trener poprosił, aby chłopcy nie prosili o radę nikogo w domu, żeby wybrali tak, jak rzeczywiście czują. 20 wybrało elitę. 20 standard.

– Zawodnicy sami dokonali wyboru. Ani my, ani rodzice nie zrobiliśmy tego za nich, mówi Berntsen.

Mówi, że nie ma nic przeciwko profesjonalnym akademiom, ale wątpi w efekt ich pracy.

– Martin Ødegaard nie pochodzi z żadnej akademii. Jest self-made. Erling Haaland grał przez wiele lat z dziewczyną i 38 chłopcami. Sander Berge, który właśnie za 22 miliony funtów przeszedł z Genk do Sheffield grał w Asker do 17 roku życia – dodaje Bernsten, który trenował Haalanda przez 10 lat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *